13 grudnia 1981 – 40 lat temu Wprowadzenie stanu wojennego
40 lat temu, w niedzielę 13 grudnia 1981 r. o godz. 6 rano, Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i wprowadzeniu na mocy dekretu Rady Państwa stanu wojennego na terenie całego kraju.
Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i "Solidarności". W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tys. osób. W ogromnej operacji policyjno-wojskowej użyto w sumie 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1750 czołgów, 1900 wozów bojowych i 9 tys. samochodów.Przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego trwały ponad rok i były prowadzone ze szczególną starannością. Kontrolował je m.in. naczelny dowódca wojsk Układu Warszawskiego marszałek Wiktor Kulikow oraz ludzie z jego sztabu. Na potrzeby stanu wojennego sporządzono projekty różnych aktów prawnych, wydrukowano w Związku Sowieckim 100 tys. egzemplarzy obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego, ustalono listy komisarzy wojskowych mających przejąć kontrolę nad administracją państwową i większymi zakładami pracy, a także wybrano instytucje i przedsiębiorstwa, które miały zostać zmilitaryzowane.
16 grudnia 1922 - 99 LAT TEMU
Zamordowany został prezydent Gabriel Narutowicz
16 grudnia 1922 roku zaszło jedno z bardziej ponurych wydarzeń w dziejach odrodzonej Rzeczypospolitej – psychicznie niezrównoważony fanatyk zamordował jej pierwszego prezydenta.
Po burzliwych pierwszych polskich wyborach prezydenckich Gabriel Narutowicz mógł w końcu rozpocząć normalne urzędowanie. Mimo anonimowych gróźb przewidujących jego rychłą śmierć, profesor zachowywał zewnętrzny spokój i opanowanie - odmówił nawet ochrony policyjnej, choć nalegał na to jego osobisty sekretarz Stanisław Car. Trzeci dzień urzędowania, czyli 16 grudnia, rozpoczął się dla prezydenta podpisaniem ułaskawienia skazanego na śmierć więźnia. Następnie prosto z Belwederu udał się na przedpołudniową wizytę u kardynała Aleksandra Kakowskiego. Spotkanie trwało krótko; następnym punktem w rozkładzie dnia, o 12, było otwarcie salonu sztuki w gmachu Zachęty. Potem prezydent miał jeszcze wysłuchać relacji Tadeusza Jackowskiego (który przyjechał z Gdańska ze zgodą Leona Plucińskiego na objęcie stanowiska premiera), spotkać się z Kapitułą Orderu Orła Białego i porozmawiać z kandydatami na ministrów.
Około godziny 12.10 prezydencka limuzyna zajechała pod galerię, gdzie już czekali na niego premier Julian Nowak oraz ministrowie Kazimierz Kumaniecki i Wacław Makowski. Na schodach witali go szef protokołu Stefan hr. Przeździecki i prezes Zachęty. Narutowicz wszedł do sali wystawowej na pierwszym piętrze budynku. Wśród zgromadzonych gości obecny był poseł angielski. Prezydent oglądał kolejne obrazy. Kiedy zatrzymał się przy dziele Teodora Ziomka Szron, rozległy się nagle odgłosy trzech szybko następujących po sobie strzałów. Wśród ogólnego zamieszania prezydent osunął się na podłogę. Jego głowę podtrzymywała poetka Kazimiera Iłłakowiczówna, a premier zaczął wzywać pomocy lekarza. Po chwili podszedł doktor Śniegocki, który stwierdził zgon w wyniku wewnętrznego krwotoku płucnego. Wtem dostrzeżono stojącego z boku zabójcę, malarza Eligiusza Niewiadomskiego, z wyciągniętym w kierunku prezydenta rewolwerem. Ujęto go, ale nikomu nie pozwolono opuszczać gmachu, aby wiadomość o zamachu nie rozprzestrzeniła się po mieście i nie spowodowała zamieszek. W końcu po sporządzeniu protokołu z oględzin zwłok, po 14.30 wyprowadzono ciało prezydenta i przewieziono do Belwederu. 22 grudnia odbył się uroczysty pogrzeb i złożenie zwłok w podziemiach archikatedry warszawskiej.
17 grudnia 1970 - 51 LAT TEMU
Czarny Czwartek na Wybrzeżu
14 grudnia 1970 r. rozpoczęły się strajki robotników w Gdańsku. Po tym, jak władze zdecydowały się na podniesienie cen podstawowych artykułów spożywczych nawet o kilkadziesiąt procent, robotnicy ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina udali się przed siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR, domagając się odwołania podwyżki.
Dwa dni później do Trójmiasta wkroczyło wojsko, na ulicach pojawiły się czołgi i transportery opancerzone. Kierujący akcją pacyfikacji Wybrzeża członek Biura Politycznego KC PZPR Zenon Kliszko oświadczył dyrektorowi i członkom partii w Stoczni Gdańskiej: "Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, że zginie 200 czy więcej stoczniowców. Stocznia zostanie zburzona, a na gruzach starej zbudujemy nową".
Masakra w Gdyni
Od godz. 5 na przystanek Gdynia Stocznia przyjeżdżali pierwsi robotnicy. Wkrótce zgromadziło się tam ponad 3 tys. osób. Drogę do stoczni zagrodziła im kolumna czołgów, żołnierze i milicja.
Ludzie nie mieli gdzie uciekać. Po pierwszym strzale ostrzegawczym zaczęto strzelać do stoczniowców. Zginęło 11 osób.
Masakra na przystanku rozpętała całodniowe walki uliczne. Ze śmigłowców zrzucano na protestujących pojemniki z gazem łzawiącym, a według niektórych przekazów również strzelano. Zginęły kolejne osoby.
Milicja zatrzymała i skatowała setki osób. Symbolem czarnego czwartku w Gdyni jest obraz pochodu, na czele którego niesiono na drzwiach zwłoki młodego mężczyzny. Protestujący nieśli ciało Zbigniewa Godlewskiego, upamiętnionego później w pieśni "Janek Wiśniewski padł".